wtorek, 20 października 2015

Pogoń za wampirem

Im bliżej końca wyzwania tym mniej kart do wyboru. Zostały trzy. A najbardziej chyba bałam się króla karo – książki w innym języku niż polski. Na szczęście jak jeszcze byłam w gimnazjum (10 lat temu! :O ) moja mama kupiła mi zestaw czterech książek po angielsku. Były to książki z ćwiczeniami do nauki angielskiego – fabuła powieści przerywana była uzupełniankami, krzyżówkami itp. Ale całość była po angielsku, była powieścią i miała fabułę. W dodatku w założeniu jest to kryminał. „The hunt for the vampire” jest pierwszą z tych czterech książek (słownictwo podstawowe) i dlatego za nią się wzięłam. Pozwolę sobie pisać o niej po polsku ;)



Na samym początku mamy przedstawione kilka sytuacji, w których w nocy mieszkańcy Londynu spotykają wampira. Nikomu nic się nie dzieje, jednak ludzie są przerażeni. W tym samym czasie główny bohater James Hudson, inspektor ze Scotland Yardu, zajmuje się sprawą oszustów-akrobatów, którzy okradają ludzi w czasie przedstawień. Pomaga mu w tym Elvira Elliot, młoda kobieta, z którą chce go wyswatać jego gospodyni panna Paddington. W czasie pościgu za przestępcami Elvira rani się w nogę i ląduje w szpitalu. Szajkę udaje się ująć, ale kobieta musi pozostać w szpitalu. Na szczęście nie jest to nic poważnego, a najbardziej doskwiera jej nuda. Dlatego Hudson i panna Paddington odwiedzają ją (starsza kobieta przynosi jej ulubione kryminały do czytania). Okazuje się, że na podobny pomysł wpadł szef Hudsona sir Reginald – chciał podziękować Elvirze za wsparcie w czasie policyjnej akcji. Przy okazji przedstawia też Hudsonowi jego nowe zadanie – polowanie na wampira. Okazuje się, że mroczny krwiopijca pojawia się już w gazetach, wraz z podobizną naszkicowaną na podstawie zeznać świadków. Okazuje się, że panna Paddington zna tego wampira!
We troje wracają do mieszkania do Hudsona, a panna Paddington tłumaczy, że nie zna wampira osobiście, jednak wygląda od zupełnie jak aktor, który kiedyś grał Draculę i był bardzo popularny jakieś 20 lat wcześniej. Postanawiają, że Hudson i jego gospodyni (jako znawczyni wampirzych tematów) wyruszą następnego dnia do niedawno reaktywowanego studia, gdzie nagrywane były filmy o Draculi. Znajdują tam odpowiedzi, ale również kilka nowych pytań…
Może nie jest to literatura najwyższych lotów, ale mnie fabuła wciągnęła. Książka miała 140 stron i przeczytałam ją w dwa dni. Spodziewałam się, że zajmie mi to więcej czasu, ale nie musiałam często zaglądać do słownika, więc poszło całkiem szybko. Słownictwo rzeczywiście nie było skomplikowane, a akcja była dość wartka. Ta książka zachęciła mnie do kolejnych z serii. I przekonała, że jestem w stanie czytać po angielsku.
W gimnazjum doszłam do jakiejś 15 strony, ale wynika to pewnie z mojego podejścia. Wtedy próbowałam tłumaczyć sobie wszystko słowo po słowie, zapisywałam to ołówkiem nad tekstem. I szybko mi się znudziło. Teraz już wiem, że to nie tak działa ;) no i jednak mój angielski jest nieco lepszy. Czytałam po prostu całość, sprawdzałam pojedyncze słowa, których znaczenia nie byłam w stanie domyślić się z kontekstu. I dzięki temu dotarłam do końca zagadki.

Nie ma chyba wątpliwości, że w wyzwaniu będzie to wspomniany we wstępie król karo. No i zostały dwie pozycje do przeczytania.

2 komentarze:

  1. To chyba jeden z lepszych sposobów na naukę angielskiego?
    Miałam zamiar spróbować książki po angielsku, ale zawsze się bałam, że nic nie zrozumiem. Może zacznę od tej... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To bardzo dobry sposób, jeśli już coś umiesz :) Fabuła całkiem ciekawa, a język prosty, ale człowiek jest z siebie dumny, że przeczytał książkę w obcym języku ;)

    OdpowiedzUsuń