Kiedyś miałam przeczytać tę książkę na zajęcia na studiach.
Niestety z jakiegoś powodu nawet jej nie wypożyczyłam wtedy (możliwe, że była
niedostępna w bibliotece) i poszłam na zajęcia, nie mając pojęcia o co chodzi…
Na miejscu okazało się, że jest to książka o stanie wojennym, napisana z perspektywy dziecka. Uznałam, że temat dość ciekawy i nawet chciałam to później
przeczytać. Ale w międzyczasie omawialiśmy też inne teksty Dukaja (min. „Katedrę”)
i to mnie całkiem skutecznie zniechęciło. Przyznaję, że omawiane były tylko
opowiadania, ale większość była nimi zachwycona. Mówili, że to doskonały przykład twórczości tego autora.
I dla mnie to była skuteczna antyreklama.
Jednak przy okazji wyzwania przypomniał mi się „Wroniec”.
Postanowiłam dać mu szansę. Tym bardziej, że inne książki do tej karty (na
końcu napiszę, której) mogłyby mnie strasznie męczyć.
Na początku poznajemy Adasia, który mieszka w Warszawie (tak
się domyślam po późniejszych opisach miasta) z mamą, tatą, siostrzyczką, a
później też babcią i wujkiem Kazkiem. Tata zajmuje się pisaniem, ale ostatnio
bardzo dużo kłóci się z wujkiem. Pewnej nocy (gdy już na wszystkich kanałach w
telewizji pokazywali tylko smutnych panów) do domu Adasia wpadł Wroniec. Zabrał
tatę i zranił mamę. Adaś został szybko odprowadzony do sąsiada, pana Jana, który
jako jedyny w całym bloku posiadał telefon. Miał się on skontaktować z rodziną
Adasia, żeby po niego przyjechali. Niestety w mieszkaniu pojawił się inny
sąsiad, który okazał się być podwójny. Pan Jan unieszkodliwił go, ale razem z
Adasiem musieli uciekać. Wyruszyli w ciemne miasto, unikając Agentów, Milipantów
i właściwie wszystkiego. Od przyjaciół pana Jana mieli dowiedzieć się, co z
tatą, mamą i resztą rodziny.
Właściwie przeczytałam tę książkę jednym tchem: zaczęłam
rano, musiałam wyjść i skończyłam wieczorem. Jest naprawdę dobrze napisana i
wciągająca. Aż żałowałam, że nie interesuję się historią i nie mam do niej
głowy, bo na pewno podobałoby mi się jeszcze bardziej. A już na 100% więcej bym
zrozumiała. Udało mi się rozszyfrować np. milipantów, MOMO, Godzinę Kruka. Ale
to nie było trudne. Dalej jednak nie wiem, czym dokładnie jest pomnik Ptasznika
ani kim właściwie był Wroniec. Jeśli ktoś wie, bardzo proszę o odpowiedź lub
podpowiedź! Jestem analfabetą polityczno-historycznym i naprawdę nie wiem.
Bardzo ciekawa jest też sama forma książki – narracja z
punktu widzenia dziecka (niepierwszoosobowa). To stąd niektóre zwroty, których
nie potrafię rozszyfrować. Dziecko widzi świat na swój sposób. Czego nie
dosłyszy, to sobie dopasuje (MOMO-ZOMO). I widzi więcej, np. od razu zauważa
podwójnych. W dodatku dziecięca wyobraźnia sprawia, że miasto wygląda dużo
straszniej i ożywa. Z drugiej jednak strony to właśnie ona pomaga w ucieczce.
Byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona tą książką. Jeśli
znacie coś więcej Dukaja, co jest bardziej w tym stylu niż w stylu „Katedry” to
chętnie spróbuję znowu podejść do tego autora. Kto wie, może kiedyś przekonam
się na tyle, że spróbuję nawet „Lodu”
No a to wyzwanie? Zamykam kiery, co prawda zmodyfikowane, ale w innym wypadku mogłabym ich nigdy nie zamknąć (czytanie powinno być przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem). Uznałam, że „Wroniec” będzie dla mnie 3
kier, czyli książką historyczną. Może nie jest to historia bardzo odległa, ale
jest już w podręcznikach. Poza tym stan wojenny został wprowadzony i zniesiony
przed moim urodzeniem, więc spokojnie mogę uznać go za historię ;) Oby więcej
takich książek historycznych (ze słowniczkami z tyłu)!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz