Kolejna książka, po którą sięgnęłam ze względu na wyzwanie.
Nigdy wcześniej nie słyszałam o Ianie MacLeodzie, ale ma takie same inicjały
jak ja, więc wkradł się na moją listę „do przeczytania”. Drugą propozycją była
Iris Murdoch, jednak uznałam, że powieść Brytyjczyka będzie lżejsza. Poza tym
oba tomy („Wieki światła” i „Dom burz”) miały świetne oceny na lubimyczytac.pl.
Odnalazłam je w bibliotece (trochę to zajęło, bo nie rozgryzłam systemu, według
którego ustawione są książki w dziale „Fantastyka”), wypożyczyłam…
„Wieki światła” to powieść, której akcja rozgrywa się w alternatywnej
XIX-wiecznej Anglii. Światem rządzi eter (magiczna substancja wydobywana z
ziemi, której istnienie podejrzewał już Platon), a społeczeństwo podzielone
jest na cechy. Każdy cech ma własną hierarchię, zaklęcia i tajemnice. Głównego
bohatera, Roberta Borrowsa, poznajemy w czymś na kształt prologu jako dorosłego
mężczyznę. Przybywa on do Niany, która jest ubranym w suknię ślubną odmieńcem.
Jest dziwna, trochę zakręcona i bardzo tajemnicza. Na koniec tego prologu
zadaje Robertowi pytanie, jak on stał się człowiekiem.
To otwiera kolejne części, które po prostu opowiadają życie
Roberta. Zaczynamy w wieku jakichś 7-10 lat, gdy chłopiec mieszka w rodzinnym
Bracebridge z rodzicami i siostrą. Jego ojciec należy do Niższego Cechu
Ślusarzy i pracuje w fabryce, która zajmuje się wydobyciem eteru. Matka też tam
kiedyś pracowała. Pewnego dnia matka zabiera Roberta na wycieczkę za miasto.
Trafiają do wielkiego starego domu, w którym mieszka stara pani Summerton i
dziewczynka w wieku Roberta – Annalise. Dzieci muszą same się sobą zająć,
podczas gdy dorosłe rozmawiają. Robert szybko orientuje się, że Annalise jest
odmieńcem, jednak nie przeszkadza mu to, polubił dziewczynkę. A po powrocie do
domu uświadamia sobie nawet, że popadł w zauroczenie. Nie udaje mu się jednak
trafić do jej domu samodzielnie. A matka zaczyna chorować i zmieniać się. Po
jej śmierci Robert ucieka z domu i wyrusza do Londynu. Tam poznaje Saula, młodzieńca
z rewolucyjnymi zapędami, który nazywa wszystkich obywatelami i chciałby, żeby
wszyscy byli równi. Tam Robert zmienia się w Robbie’go. Po kilku latach okazuje
się, że w Londynie przebywa również Annalise, tylko że teraz nazywa się Anna
Winters i obraca się w wyższych sferach (nikt tam nie wie, że jest odmieńcem –
ukrywa to). Dziewczyna wciąż jest czarująca, Robbie chce często przebywać w jej
towarzystwie, jednak nie zdaje sobie sprawy, że jest w niej zakochany.
Czytałam tę książkę prawie 2 tygodnie. Męczyłam się
strasznie, bo z 400 stron książki jakieś 100 było ciekawych. W dodatku nie były
one obok siebie tylko tu 10, tam 15… Książka była dla mnie strasznie nudna. W
dodatku właściwie nie zostało wyjaśnione, kim są odmieńcy, skąd się biorą.
Wyjaśnieniem tego można od biedy nazwać wypowiedź Niany w epilogu, kiedy
wspomina, jak sama została odmieńcem.
Niby prawie od początku mamy tajemnicę (wypadek w fabryce),
ale nudy pomiędzy kolejnymi wspomnieniami o niej sprawiają, że szybko wylatuje
z głowy. I niby ciekawe jest jej rozwiązanie – nie czarno-białe, ale w wielu
odcieniach szarości – ale to wszystko ginie.
W każdym razie wymęczyłam tę książkę. Zastanawiam się teraz,
czy próbować podejścia do drugiego tomu. Ma nieco gorszą ocenę, ale akurat to
chyba nie ma wielkiego znaczenia. Tak czy siak, w wyzwaniu 6 pik została obsadzona
przez Iana MacLeoda. I w ten sposób zamknęła kolor pikowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz