Pierwsza książka przeczytana przeze mnie w 2018 roku.
Zaczęłam ją jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia, ale wiadomo, jak to w tym
okresie bywa z czasem. Skończyć udało mi się dopiero w okolicy dnia babci, więc
lektura trochę mi zajęła. A dlaczego właściwie po nią sięgnęłam? Otóż moja moi
rodzice jakiś czas temu dostali od nas kindla i moja mama zaczęła buszować po
ebookach. Pewnego dnia (jakoś na początku grudnia) powiedziała mi, że czyta
książkę, która przypomina jej napisaną (niestety jeszcze nie wydaną, ale
pracuję nad tym) przeze mnie powieść. „Cherem” jest dostępny za darmo na
woblinku, więc stwierdziłam, że w sumie jestem bardzo ciekawa!
Elpis poznajemy, gdy pędzi konno przez zimową zamieć z
niemowlęciem w ramionach, a gonią ich demony ciemności. Dziewczyna uratowała
chłopca z ołtarza czcicieli Lucyfera i teraz zmierza do swojego przybranego
ojca. Na miejscu dowiaduje się, że ma przewodzić w misji drużynie, ale
szczegóły ma poznać dopiero na wspólnym spotkaniu.
Kain (starzec, mędrzec, przybrany ojciec Elpis) zebrał
trzech mężczyzn – człowieka Farysa, który wyraźnie ma być wojownikiem, wampira
Sylwana, który pełni chyba funkcję zdrowego rozsądku oraz elfa Pistisa, który
był kapłanem. Elpis ma im przewodzić w misji, mającej powstrzyma koniec świata –
najpierw muszą pokonać siedem upadłych aniołów, a na koniec samego Lucyfera.
Niepewni i niewyszkoleni ruszają w drogę.
Już na początku okazuje się, że mimo wielu różnic coś łączy
wszystkich trzech towarzyszy Elpis – każdy z nich ma w sobie magię. Odpowiadają
różnym żywiołom, jednak Elpis (żyjąca od nie wiadomo jak dawna) jest w stanie
ich wszystkich szkolić. Mimo że to wbrew zasadom czarodziejów.
W czasie misji nasi bohaterowie wytwarzają między sobą silne
więzi, poznają siebie i historię upadłych aniołów. Dowiadują się, że zawsze
mogą sobie ufać, czego nie można powiedzieć o niektórych innych osobach, które
uważali za bliskie.
Wydaje mi się, że nie ma sensu więcej pisać, bo musiałabym
streścić całość. A mam nadzieję, że część zawierająca moją opinię skutecznie
dopełni opis i zachęci lub zniechęci do czytania.
Przede wszystkim bardzo podobała mi się historia świata,
całe tło opowieści. Świat z „Cherem” jest trochę podobny do naszego, tylko że
żyją w nim cztery ważne rasy: ludzie, elfy, wampiry i wilki (autorka wszystkie
pisze cały czas wielką literą, ale mnie to irytowało i nie będę tego robić).
Wedle religii elfy są wyodrębnionym z ludzi samym dobrem, wampiry z kolei samym
złem. Wilki z kolei są chyba jakimś efektem ubocznym, bo jakoś nie załapałam,
skąd one w tej historii (poza tym, że Szara Wilczyca jest matką Elpis i pozwala
jej się pożywiać innymi wilkami, nie mają wielkiego wpływu na opowieść).
Autorka dawkuje nam opowieść o powstaniu tych wszystkich ras i o siedmiu upadłych
aniołach, jednym, który upadł na własne życzenie, ich dzieciach i Bogu. Tej
historii na pewno nie będę tu streszczać, bo jest zbyt skomplikowana (nie tak w
ogóle, tylko do krótkiego streszczenia) i naprawdę warto poznać ją samemu. Mnie
zawsze interesowały sprawy religijno-kulturowe, więc ta część historii naprawdę
mi się spodobała!
Jeśli chodzi o główną fabułę… Ogólnie jest w porządku.
Widać, że to powieść dla nastolatek (eh, ta zakazana miłość itp.), ale trzyma
poziom. Przez większość czasu. Przeszkadzał mi tylko koniec, bo akcja
rozkręcała się i rozkręcała i nagle… jakby autorka zauważyła, że zostało jej
już tylko kilka stron i szybko musi zamknąć wątki. Zakończenie jest według mnie
niedbałe i jakby napisane na szybko. Poprawiłby to choćby krótki epilog,
dopowiadający, co właściwie autorka miała na myśli (przez całą powieść nie było
z tym dużych problemów). Już pomijam, że zamknięcie jednego z wątków mi się
zwyczajnie nie podoba, ale takie prawo autorki. Zresztą ja sobie dopowiadam, że
tak naprawdę nie znajduje się w tekście ostatecznego rozwiązania. Może tak
druga część, która rozwieje moje wątpliwości i trochę jednak porządniej pozwoli
zamknąć cały główny wątek misji niedopuszczenia do apokalipsy?
Na pewno nie żałuję, że przeczytałam tę książkę, tym
bardziej, że została wydana w dobrej sprawie (fundacja pies na zakręcie).
Miłośnikom fantastyki polecam. A autorce polecam jakieś dopowiedzenie historii
do końca ;)
Ach i poza tym, że to fantastyka, to książka praktycznie
wcale nie jest podobna do mojej, co mama przyznała po zakończeniu jej.
Witam serdecznie. Cieszę się, że lektura Cherem ostatecznie sprawiła Ci przyjemność, mimo kilku irytujących rzeczy, które w książce zawarłam :) Mam nadzieję, że chociaż trochę ucieszy Cię wiadomość, że najprawdopodobniej będzie kontynuacja. W planach jest druga i ostatnia część - Metanoia - zaczęta, no ale czas, a raczej jego wieczny brak... Sama Cherem też się rozrosła, dopisałam kilka dodatkowych rozdziałów, jest też coś w rodzaju rozbudowania zakończenia - mnie też wyraźnie czegoś jeszcze brakowało ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że chciało Ci się napisać recenzję - to bardzo miłe. Życzę Ci powodzenia w szukaniu wydawcy dla Twojej książki. Pozdrawiam :)
Karola
Bardzo się cieszę, że moja recenzja dotarła do autorki :)
OdpowiedzUsuńZ ogromną przyjemnością przeczytałabym przynajmniej to rozbudowane zakończenie, bo zawarte w książce bardzo mi się nie podobało! ;)
Chętnie prześlę Ci rozdziały, które dopisałam, jeśli jesteś ich ciekawa. Podaj mi swój adres e-mail, albo napisz do mnie: sister20@op.pl
UsuńZobaczymy, czy uda mi się trochę poprawić wrażenie :)