Książka przechwycona od mojego taty specjalnie na potrzeby
wyzwania. Szukałam czegoś, gdzie nie będzie bohaterów ludzkich. W internecie
niektórzy ludzie chyba nie do końca zrozumieli, o co ich pytam (został mi
polecony np. kryminał, którego akcja toczy się w Nowym Jorku), a inne
propozycje były dementowane przez kolejne osoby (nie, bo tam się pojawia
myśliwy na ostatniej stronie, nie bo oni się zamieniają w ludzi, nie bo coś
tam). „Kubuś Puchatek” też odpadł ze względu na Krzysia. Ale przypomniało mi
się, że kiedyś czytałam książkę o jakimś lisie, który był detektywem. Tata od
razu przypomniał sobie tytuł, znalazł książkę na półce i mi pożyczył.
Joachim Lis, jak samo nazwisko wskazuje, jest lisem. Mieszka
w małym miasteczku Modrzejowie, wśród wielu innych zwierząt. Jego ojciec był
szewcem i Joachim też przez pewien czas trudnił się tym zawodem, lecz jego
marzeniem było zostać prywatnym detektywem. Z uzbieranych pieniędzy zapłacił za
korespondencyjny kurs, a po ukończeniu go z wynikiem celującym wywiesił przed
drzwiami tabliczkę. Jednak Modrzejowo było bardzo spokojnym miasteczkiem, w
którym od dawna nic się nie działo (złoczyńcy odeszli gdzieś daleko albo na
emeryturę). Ale pewnego dnia spokój został zaburzony. Rodzinie Borsuków
zaginęło 10 słoików konfitur malinowych!
Byli zrozpaczeni i postanowili udać się do Joachima. Na
miejscu zbrodni detektyw znalazł mały znaczek X, który wyglądał jak mały
złośliwy pajączek, a pod lupą jak wielki złośliwy pająk. Joachim stwierdził, że
sprawa jest poważna i postanowił zatrudnić sekretarza (własne notatki ciężko mu
było rozczytać). Następnego dnia okazało się, że u Borsuków nastąpiła kolejna
kradzież (5 pęt kiełbasy) i zaginęła kotka Linusa i Liny (dzieci państwa
Borsuków). Joachim i jego sekretarz Gwidon Gronostaj próbują podstępem ująć
złodzieja, jednak okazuje się on sprytniejszy niż podejrzewali.
I mniej więcej w tym tonie toczy się cała akcja książki
(około 150 stron). Dla dorosłego czytelnika tajemnica konfiturowa wydaje się
błahostką, jednak w świecie zwierząt (i być może dla dzieci, dla których
przeznaczona jest książka) jest to wielka sprawa. A kiedy w grę wchodzi też
porwanie kotki nawet ja się zaniepokoiłam ;) Nie było trudnym domyślenie się,
kto jest sprawcą kradzieży, ale zabawnie było śledzić tok śledztwa Joachima.
Wydaje mi się, że może to być całkiem dobry pomysł na pierwszy kryminał dla
dziecka, a wydaje mi się, że książek z tego gatunku dostosowanych do młodszych
czytelników jest niewiele (Makuszyńskiego proponowałabym już dla dzieci koło 10
roku życia, a Joachima według mnie można spokojnie czytać już pięciolatkowi).
Książka, którą pożyczyłam od taty, została wydana w 1974
roku, ale w 2008 wydano ją w serii Mistrzowie Ilustracji (tylko to wydanie jest
na lubimyczytac.pl). Dlatego wspomnę też słówkiem o tychże ilustracjach. Są to
portrety mieszkańców Modrzejowa. Wykonane rzeczywiście bardzo ładnie i
podpisane. Podoba mi się to, że bohaterowie pokazani są w pozach znanych z
powieści (np. pani Borsuczyna i jej dzieci mają słoik konfitur i miny
wyrażające zastanowienie). Przy okazji wspomnę jeszcze, że tłumaczenie książki
bardzo mi się podoba – jest w ogóle nieodczuwalne. Brawo dla tłumaczki.
Zgodnie z zapowiedzią we wstępnie w wyzwaniu ta książka
bezdyskusyjnie zostaje Asem trefl, bo nie zawiera żadnych ludzkich bohaterów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz