Niestety w tym roku nie udało mi się przeczytać 52 książek,
mimo najszczerszych chęci. I czuję potrzebę, żeby sama przed sobą (ale też
przed moimi widmowymi czytelnikami) się usprawiedliwić.
Na tym blogu znajdziesz recenzje książek,
które przeczytałam, filmów, może nawet gier
- produktów, które sprawiają mi przyjemność
w wolnym czasie! Nie spodziewaj się jednak
"mądrych" i modnych książek. Co przeczytam,
o tym napiszę, a czytam głównie fantastykę.
Oczywiście inne gatunki też się pojawią.
Ostrzegam, że mogę spoilerować!
Ale postaram się to wcześniej zaznaczyć ;)
cóż więcej...? Miłego czytania!
sobota, 31 grudnia 2016
piątek, 30 grudnia 2016
Zaginiony symbol
Filmu na podstawie tej części nie oglądałam i okazuje się,
ze nic dziwnego – jeszcze go nie ma. O dziwo, „Inferno” już jest, czyli filmowcy
znowu pokręcili kolejność. Dalej nie wiem, dlaczego. Ale ja czytam zgodnie z
kolejnością z Wikipedii i lubimyczytac. Przy okazji tej książki wypróbowałam jeszcze
jedną ciekawą rzecz, prezent bożonarodzeniowy – kindla. To mój pierwszy czytnik
i dlatego też postanowiłam nie iść do biblioteki, a sięgnąć po e-booka i poświęcę
temu osobną notkę.
wtorek, 27 grudnia 2016
Anioły i demony
Jak zapowiedziałam, tak zrobiłam – po przeczytaniu „Kodu
Leonarda da Vinci” od razu wzięłam się za drugi tom cyklu. Obie książki wzięłam
z biblioteki za jednym zamachem, więc nie musiałam urządzać nowej wyprawy dalej
niż do szafki. Tym chętniej się za to wzięłam, że pierwszy tom mi się podobał i
naprawdę dobrze było przeczytać coś lekkiego i przyjemnego po „Tessie”. Miałam
nadzieję na dobrą passę w tej serii.
wtorek, 13 grudnia 2016
Kod Leonarda da Vinci
Moja pierwsza styczność z tą książką miała miejsce jakoś
niedługo po tym, jak ukazała się ona w Polsce. Było o niej głośno i moja mama
ją od kogoś pożyczyła. Spojrzałam wtedy na nią, prychnęłam i zabrałam się za
coś innego. Możliwe, że za któregoś Pratchetta. Jakiś czas temu obejrzałam film
na podstawie tej książki. Spodobał mi się i uznałam, że może jednak warto
będzie przeczytać. Znajomy zdziwił się, że film zachęcił mnie do lektury, ale
według mnie wcale nie był zły. Tak czy siak wreszcie zabrałam się za powieść.
poniedziałek, 5 grudnia 2016
Sztuka Świata Dysku
Kiedy zaczynałam swoją przygodę z Pratchettem rozważałam kupno
tej książki, ale jakoś się nie złożyło. Teraz, kiedy jestem jego ogromną fanką,
postanowiłam mieć wszystko z jego nazwiskiem na okładce. Nie polowałam na „Sztukę…”
tak jak na „Ostatniego bohatera”, ale co jakiś czas szukałam jej w internecie.
Aż pewnego wieczoru przypadkiem dostałam propozycję sprzedaży od znajomej
znajomej. Dziewczyna kupiła książkę kiedyś, ale często się przeprowadza i w
sumie nie czuje potrzeby posiadania książek, którą czuję ja. Więc
zaproponowała, że mi ją odsprzeda, a ja z chęcią przystałam. I tak (po roku od
tego ustalenia) „Sztuka Świata Dysku” znalazła się na mojej półce.
środa, 30 listopada 2016
Tessa d’Urberville. Historia kobiety czystej
Kolejny romans, ale uznałam, że po „Rozważnej i romantycznej”
mam dobre nastawienie do tego typu książek. Po Tessę sięgnęłam z dwóch powodów.
Po pierwsze Anastazja z „Pięćdziesięciu twarzy Greya” była wielką fanką tej
książki – wręcz była to jej ulubiona lektura. Byłam więc zwyczajnie ciekawa. Po
drugie książka ta znalazła się na liście iluś tam książek, które według BBC
musisz przeczytać. No skoro BBC każe… ;)
poniedziałek, 28 listopada 2016
Rozważna i romantyczna
No klasyka. Ale ponieważ nigdy nie byłam fanką romansów, nie
czytałam jej wcześniej. Mam za to koleżankę, która jest wielką fanką romansów
ogólnie, a w szczególności XIX-wiecznych romansów angielskich i Jane Austen.
Jeszcze w liceum przekonała mnie do przeczytania „Wichrowych wzgórz” i
„Dziwnych losów Jane Eyre”, jako nietypowych i mrocznych. Sama dużo mówiła o
„Dumie i uprzedzeniu” – miała mnóstwo ulotek z filmu (2005), a książkę czytała
nie wiem ile razy. Nie wiem jak, ale książka trafiła do nas w prezencie ślubnym
(nie wiem od kogo, nikt się nie przyznaje) i wtedy ją przeczytałam. Być może
dojrzałam już do literatury tego typu, bo uznałam, że nie była zła, a nawet
całkiem pocieszna. W tym roku postanowiłam znowu przeczytać coś pani Austen i
za radą koleżanki padło na „Rozważną i romantyczną”.
poniedziałek, 17 października 2016
Terry Pratchett życie i praca z magią w tle
Już nie raz tu wspominałam, że kocham Terry’ego Pratchetta.
Wspominałam też, że po jego śmierci bardzo dużo czasu zabierało mi zabranie się
do jego książek. Dlatego dopiero teraz przeczytałam książkę o nim, którą
dostałam na Boże Narodzenie w zeszłym roku. Mam na myśli „Terry Pratchett życie
i praca z magią w tle” Craiga Cabella, które uważałam za biografię mistrza.
Dlatego długo, długo się zbierałam. Kilka razy już na nią patrzyłam, ale zawsze
uznawałam, że nie jestem jeszcze gotowa. Teraz nadszedł czas. I okazało się to
słuszną decyzją.
środa, 12 października 2016
Wiedźma naczelna
Ostatnia część cyklu o Wolsze Rednej. Miałam nadzieję
wypożyczyć ją z tej samej biblioteki, z której wzięłam poprzednie, jednak nie
znalazłam jej na półce, a pan bibliotekarz chyba miał zły dzień i pomógł jakby
z wielką łaską. Okazało się, że dopiero co (tego samego dnia chyba, bo poprzedniego
sprawdzałam w domu) ktoś książkę wypożyczył. Zatem po powrocie do domu i
nakarmieniu, zapakowałam dziecko w wózek i ruszyłam do innej biblioteki. Tam
pani bibliotekarka była dużo milsza, z chęcią pomogła. A i dzieckiem się
zachwyciła i chwilę pogawędziłyśmy.
Patrząc na spis treści, myślałam, że ta część jest zbiorem
opowiadań, dla niepoznaki nazwanych rozdziałami. Pomyślałam tak, bo każdy był
dość długi (ponad 50 stron) a i początkowe dwa łączyła w sumie tylko główna
bohaterka. Potem jednak okazało się, że wszystko składa się w całość, choć
momentami nieco luźno ze sobą powiązaną. Dlatego nie będę streszczać każdego
rozdziału, ale zarysuję raczej ogólną fabułę.
piątek, 7 października 2016
Wiedźma opiekunka
Ten tom cyklu Fabryka Słów również podzieliła na dwie.
Powiedzmy, że rozumiem ten zabieg – książki są cieńsze (obie mają niewiele
ponad 300 stron), więc wygodniejsze; no i oczywiście czytelnik płaci dwa razy,
więc wydawnictwo więcej zarabia. Przy pierwszym tomie miało to też sens
fabularny, bo obie części działy się w odległości co najmniej roku. Tutaj
treściowo zupełnie się to nie broni, bo oba tomy stanowią spójną całość, a
wydarzenia dzieją się bezpośrednio po sobie. Dlatego tym razem postanowiłam
połączyć to w jedną notkę (ale do wyzwania policzę jako dwie książki – w końcu
nawet w bibliotece widnieją dwie pozycje). Zauważyłam, że teraz ta książka jest wznawiana przez wydawnictwo
Papierowy Księżyc i pierwszy tom wydany jest jako całość, więc domyślam się, że
z drugim będzie podobnie. No ale do rzeczy…
poniedziałek, 3 października 2016
Zawód: Wiedźma, część 2
Nie ma co pisać wstępów, bo w sumie nic nowego nie mam do
powiedzenia. To po prostu druga część „Zawodu: Wiedźma”. Nie zrobiłam z tych
dwóch książek jednej notki, bo jednak opowiadają różne historie i rzeczywiście
rozdzielenie ich ma sens. To trochę jak kolejne lata u Harry’ego Pottera.
poniedziałek, 26 września 2016
Zawód: Wiedźma, część 1
Skąd ta książka? Kiedyś byłam na wakacjach z czterema
koleżankami. Pewnego dnia z jedną z nich wybrałyśmy się na spacer, usiadłyśmy
na polance i wzięłyśmy się za czytanie. Ona miała właśnie tę książkę. Młode byłyśmy
to zainteresowała się książką głównie ze względu na gest bohaterki na okładce.
Koleżanka akurat ją kończyła i zaczęła kolejną, a ja wzięłam tę i przejrzałam.
Ale nie czytałam, bo miałam swoją. Poza tym jakoś nie przemówiła do mnie.
Minęło parę lat, o książce zapomniała, o koleżance chciałabym zapomnieć. Aż tu
na facebooku ktoś o coś zapytał i jako odpowiedź ktoś zasugerował Olgę Gromyko.
Coś kojarzyłam, poszperałam i wyszperałam wiedźmę. Udałam się skarbnicy i
wypożyczyłam od razu cztery tomy.
poniedziałek, 12 września 2016
Księga rzeczy utraconych
Wspominałam już parę razy o tym, że chciałam tę książkę
przeczytać (przy „Złych ludziach”, a wcześniej przy „Baśniowym mordercy”), więc
nie będę po raz kolejny pisać tego wstępu. Wreszcie ją wypożyczyłam z
biblioteki dziecięcej, działu dla najstarszych dzieci (a raczej już młodzieży,
podobnie jak „Przebudzenie Jenny Fox”). Wyjątkowo szybko udało mi się ją
znaleźć, więc przygarnęłam i jeszcze tego samego dnia wzięłam się za czytanie.
środa, 7 września 2016
Źli ludzie
Od pewnego czasu polowałam na „Księgę rzeczy utraconych”
Johna Connolly’ego. W sumie to od przeczytania na studiach tekstu na temat
baśni w kulturze (stąd też „Baśniowy morderca”). Ale tak się zbierałam i
zbierałam… W tym roku jakieś kiepskie książki mi się ostatnio trafiąły, więc
się zmotywowałam, sprawdziłam biblioteki i poszłam. Ale coś mi nie poszło w tym
sprawdzaniu i okazało się, że tam gdzie poszłam „Księgi…” nie ma. Są za to inne
dzieła Johna Connolly’ego (a nawet jest dwóch autorów o tym nazwisku). Pani
bibliotekarka poleciła mi „Złych ludzi”, jako coś co czytała. Powiedziała, że
książka to w sumie horror, ale raczej lekki. No dobra, byle był dobry.
piątek, 2 września 2016
Rip van Winkle i inne opowiadania
Od gimnazjum uwielbiam Johnny’ego Deppa i nie jest to żadna
tajemnica. Uwielbiam filmy z nim, zwłaszcza te reżyserowane przez Tima Burtona.
Dodajmy do tego muzykę Danny’ego Elfmana i mamy niemalże film idealny. No i
jednym z takich świetnych dla mnie filmów jest „Jeździec bez głowy”. Sama już
nie wiem, ile razy go widziałam. Któryś raz oglądałyśmy go z koleżankami tylko
po to, żeby policzyć, ile razy Ichabod mdleje. No i po pewnym czasie doszłam do
wniosku, że skoro film jest taki dobry, to coś, na podstawie czego powstał, też
musi być świetne. Kiedyś myślałam, że moja babcia ma tę książkę – miała tytuł
„Jeździec bez głowy”. Niestety, było to coś zupełnie innego, o jakimś
Meksykaninie, który stracił głowę, a jego koń kręcił się po okolicy ze
zwłokami. Chyba, średnio pamiętam. Potem małymi kroczkami odkryłam, że film
jest na podstawie opowiadania Washingtona Irvinga, że mogę je znaleźć w
bibliotece no i wreszcie do tej biblioteki poszłam i wypożyczyłam zbiorek
opowiadań zawierający „Legendę o Sennej Kotlinie”.
poniedziałek, 1 sierpnia 2016
Kobieta w bieli
Postanowiłam przeczytać tę książkę ponad rok temu, kiedy
skończyłam „Siarkę”. Chciałam zobaczyć, co zainspirowało Prestona i Childa.
Niestety „Kobieta w bieli” była dostępna tylko w jednej z okolicznych
bibliotek, w dodatku w tej, której nigdy nie mam po drodze. Dlatego najpierw
sięgnęłam po „Kamień księżycowy”, żeby w ogóle zapoznać się z Collinsem. Nie
zrobił na mnie wielkiego wrażenia, więc parcie się zmniejszyło. Ale od roku
pierwszą stroną, która mi się wyświetla, jak wchodzę na lubimyczytac.pl jest
strona „Kobiety w bieli”. Ciągle o sobie przypominała i wisiała nade mną. Teraz
już nigdzie nie jest mi po drodze, a na spacery z dzieckiem chodzimy w różne
strony, zwykle bez żadnego konkretnego celu. Dlatego wreszcie wybrałam się do
biblioteki po upragnioną „Kobietę w bieli”, żeby zaspokoić swoją ciekawość.
wtorek, 26 lipca 2016
Arsen Lupin. Zbrodnia w zamku, Tajemnica królowej
Jakiś czas temu zaczęłam tworzyć sobie listę książek, które
wypada przeczytać. Piszę, że zaczęłam, bo wciąż ją tworzę i dopisuję kolejne
pozycje, jak na coś wpadnę. Uznałam, że twórczość Maurice’a Leblanca należy
znać tak, jak opowieści o Sherlocku Holmesie. W końcu od dzieciństwa słyszałam
o Arsenie Lupinie, pamiętam, że były jakieś bajki i w ogóle jest to postać z
tych, które „wszyscy znają”. A chyba niewielu czytało. Dlatego ja postanowiłam
to nadrobić i przeczytać coś o tym najsłynniejszym włamywaczu-dżentelmenie.
poniedziałek, 18 lipca 2016
Clariel
Dawno temu, jak jeszcze istniało grono (kto jest tak stary
jak ja i jeszcze je pamięta?), wpadłam przypadkiem na postać Moggeta.
Postanowilam zobazyc, z jakiej to książki i ją przeczytać. Okazało się że kot
pochodzi z trylogii „Sabriel: „Lirael” „Abhorsen” wypożyczyłam i przeczytałam
je wtedy, a w zeszłym roku udało mi się nawet kupić wszystkie trzy w okazyjnej
cenie. A potem odkryłam, że Garth Nix napisał prequel i zapragnęłam go posiąść.
Książkę dostałam na Święta i tak sobie stała na półce i czekała aż nabiorę na
nią chęci. A moment ten przyszedł na początku lipca.
poniedziałek, 11 lipca 2016
Pasterska korona
W zeszłym roku po 12. marca starałam się nie wchodzić na
facebooka. Ułatwiła mi to obecność na
IEMie, ale i tak co chwilę widziałam
gdzieś wieści, że Pratchett nie żyje. W tym roku 12. marca spędziłam w
szpitalu, bo poprzedniego dnia o 22.33 urodziłam córkę. Też nie zaglądałam za
dużo na facebooka, ale tym razem dlatego, że miałam słabą baterię w telefonie,
a nie wzięłam ładowarki. Ale i tak jeszcze przez kilka dni pojawiały się posty
wspominające mojego ulubionego autora. No i zapowiedzi jego ostatniej książki „Pasterskiej
korony”. Ostatniego tomu Świata Dysku.
W styczniu albo lutym tego roku przeczytałam pierwszą opinię
o tej książce. Przeczytałam też coś, co uznałam za podły spoiler i zniechęciło
do czytania. No ale jestem uzależniona, kupiłam książkę, jak tylko okazało się,
że nie wygrałam jej w żadnym konkursie. Poleżała chwilę na półce aż skończyłam „Władców
świtu” i dojrzałam do decyzji, że jestem gotowa. I nie spodoba mi się to, co
przeczytam.
poniedziałek, 4 lipca 2016
Władcy świtu
Moja twórczość po ponad roku od zakończenia konkursu (ukłony
dla dj jajka :D ) została doceniona. Napisałam humorystyczne opowiadanie
science fiction (link). Za science uważam tam, jak zresztą ktoś zauważył w
komentarzach, jednostkę chorobową i podanie, co w mózgu atakuje. Myślę, że
wyszło nieźle, chociaż mogło być lepiej. Pewnie zawsze tak będę mówić, nawet
jeśli dostałabym literacką nagrodę Nobla ;) W każdym razie udało mi się
zaliczyć do grona zwycięzców i otrzymałam pięć książek z serii Horyzonty
Zdarzeń. Postawiłam je na półkę, popatrzyłam na nie… Żadnego autora nie znałam
(tylko ze słyszenia, ale nie czytałam nic), więc wzięłam po prostu pierwszą z
brzegu. No i padło na „Władców świtu” Andrzeja Zimniaka.
poniedziałek, 27 czerwca 2016
Tata w budowie
Książka trafiła do mnie w sumie przez przypadek. Urodziłam
dziecko i w związku z tym w moim życiu sporo się zmieniło. Wiązało się to też z
licznymi problemami, zwłaszcza na początku. I nie mam na myśli tylko zmian
pieluszek, karmienia i innych pielęgnacyjnych spraw. Nie, główny problem był
inny. A że nie miałam z kim o nim pogadać (mąż już powiedział wszystko na ten
temat i powtarzanie tego tylko mnie wkurza, a inni po prostu nie znają tego
problemu), postanowiłam napisać list do foch.pl. List został opublikowany, a ja
dostałam za niego tę właśnie książkę.
poniedziałek, 20 czerwca 2016
Grey
Jak już czytać to całość – już kiedyś o tym wspominałam.
Dlatego po skończeniu „Nowego oblicza Greya” wypożyczyłam sobie tę właśnie
najnowszą książkę pani E.L. James. Nie spodziewałam się fajerwerków, ale
myślałam, że będzie trzymać poziom trylogii. Nie do końca spełniły się moje
oczekiwania…
poniedziałek, 6 czerwca 2016
Żniwa zła
Poprzednie części cyklu o Cormoranie Strike’u całkiem mi się
podobały. Pani Rowling okazuje się dobrą pisarką nie tylko w literaturze
dziecięco-młodzieżowej. I dobrze. Trochę musiałam poczekać zanim „Żniwa zła”
pojawią się w mojej bibliotece, ale w końcu się doczekałam. W dodatku trafiła
do tej biblioteki, którą mam najbliżej, więc bardzo wygodnie. Wypożyczyłam i
wzięłam się za czytanie.
Etykiety:
2016,
Cormoran Strike,
J.K. Rowling,
Jedwabnik,
Książki,
Recenzja,
Robert Galbraith,
Wołanie kukułki,
Wyzwanie książkowe 2016,
Żniwa zła
poniedziałek, 30 maja 2016
Pierścień
Po przeczytaniu „Długiej Utopii” postanowiłam przeczytać coś
autorstwa samego Stephena Baxtera. W końcu z tyłu książki jest napisane, że to
bardzo popularny pisarz sf w Anglii. Ja nigdy wcześniej o nim nie słyszałam,
ale też nie jestem wielką fanką science fiction. Wybrałam się do biblioteki po „Pięćdziesiąt
twarzy Greya”, więc żeby zatrzeć kiepskie wrażenie, poprosiłam też o coś
Baxtera ;). Pani też Baxtera nie znała, ale znalazła go w katalogu i
zaproponowała mi dwa tytuły. Uznałam, że „Pierścień” brzmi bardziej
zachęcająco, więc zabrałam go do domu. Tam dopiero usiadłam sobie przy
komputerze i sprawdziłam, że „Pierścień” jest ostatnią częścią (przynajmniej po
polsku) cyklu o xeelee. Ale wcześniejszych części nie udało mi się znaleźć w
bibliotekach – albo wypożyczone dawno temu i nie oddane, albo po prostu nie ma.
Dlatego długo się zbierałam do tej książki, zastanawiając się, czy dam jej radę
bez znajomości wcześniejszych części cyklu. Przeczytałam opowiadania z dwóch
numerów „Nowej Fantastyki” i kiedy nie chciało mi się iść szukać starszych (nieprzeczytanych),
wreszcie wzięłam się za książkę.
poniedziałek, 23 maja 2016
Nowe oblicze Greya
No i koniec trylogii Greya. Spodziewałam się, że te książki
będą straszne, a nie były. Przeczytałam je bardzo szybko, bez większego
zgorszenia albo znudzenia. Zwłaszcza dwa pierwsze tomy. Trzeci nieco od nich
odbiegł. Ale przeczytałam, idąc za ciosem. No i trochę miałam nadzieję na opis
przygotowań do ślubu i samego ślubu i wesela. Co zrobię, lubię takie tematy,
zwłaszcza od organizacji własnego ślubu.
poniedziałek, 16 maja 2016
Ciemniejsza strona Greya
Kto czytuje tego bloga, ten wie, że jak zaczynam jakąś
książkę albo serię to ją kończę. Od wielu lat nie zdarzyło mi się tego nie
zrobić. Więc cykl o Greyu również będę kończyć. Tym bardziej, że z biblioteki
wzięłam hurtem wszystkie tomy. Na pewno też mniej mnie odrzuca od tej
kontynuacji niż od ciągu dalszego „Wieków światła”. Nie spodziewałam się literatury
wyższych lotów i może dlatego na razie Grey mnie nie zawodzi.
poniedziałek, 9 maja 2016
Pięćdziesiąt twarzy Greya
Tak, to ten właśnie tytuł, żadna literówka. Przeczytałam
„Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Po prostu wyznaję zasadę, że trzeba coś znać, żeby
móc się o tym wypowiadać. Tak samo było ze „Zmierzchem” – przeczytałam i
obejrzałam filmy (dużo gorsze od książek, które są lekką lekturą dla
nastolatek) i z czysty sumieniem mogę teraz wyrażać swoje zdanie na ten temat.
O Greyu od jakiegoś czasu jest dość głośno – świetna powieść erotyczna, ukazuje
fantazje kobiet, niezwykle odważna, ogólnie ochy i achy. A z drugiej strony –
tanie porno, bdsm, głupota i w ogóle blee. No więc postanowiłam wyrobić sobie
własną opinię.
poniedziałek, 2 maja 2016
Długa Utopia
To już czwarta część cyklu o Długiej Ziemi, oczywiście
kupiłam ją jak tylko wyszła. W sumie nawet nie musiała długo czekać na
przeczytanie – wydana w lutym, przeczytana na początku kwietnia. Nie żebym była
jakąś wielką fanką tego cyklu, ale akurat nie miałam siły (na początku marca
urodziłam dziecko, co chyba tłumaczy brak sił i brak regularnych wpisów ;) ) na
wycieczkę do biblioteki, a przeczytanie czegoś z nazwiskiem „Pratchett” na
okładce wydawało się dobrym pomysłem.
wtorek, 26 kwietnia 2016
Po drugiej stronie kartki
O tej książce dowiedziałam się przypadkiem podczas
świątecznego konkursu na lubimyczytac.pl. Samemu wybierało się książki, które
chciało się wygrać i podczas oglądania nagród trafiłam na tę. Konkursu nie
wygrałam, ale zapamiętałam tytuł i niedawno wypożyczyłam z biblioteki. Ciekawe,
że czytałam tę książkę dokładnie rok po tym, jak czytałam pierwszy tom. A
dokładnie pamiętam, kiedy miałam go w rękach, bo przeczytałam go w jeden dzień,
jak mąż był na rozmowie o pracę w Irlandii. Nie spodziewałam się, że „Z innej bajki” będzie miało kontynuację, ale sięgnęłam po nią z dużym optymizmem.
wtorek, 19 kwietnia 2016
Podróże Guliwera
Właściwie chyba każdy słyszał o Guliwerze, widział jakiś
film albo bajkę. Ale ile osób tak naprawdę zna tę historię Swifta i czytało
książkę? W bibliotece „Podróże Guliwera” oznaczone są jako lektura, czyli
możliwe, że jakieś dzieci czytały tę książkę. Jednak w lekturze mieszczą się
tylko dwie z czterech części powieści. I to według Wikipedii nie ma tam tej
najpopularniejszej i najczęściej omawianej. Muszę się tu nie zgodzić z
wikipedią. Udało mi się jednak w dziale młodzieżowym znaleźć drugi egzemplarz,
w którym były wszystkie części. Znalazłam go po przeczytaniu tego z działu
lektur, więc książkę czytałam w dwóch turach w dwóch różnych wydaniach.
piątek, 15 kwietnia 2016
Smocze zęby
Kiedy zebrałam w bibliotece wszystkie książki, po które
przyszłam, przy biurku bibliotekarki stała kolejka. Nie spieszyło mi się
nigdzie, więc stanęłam sobie przy półce z fantastyką i postanowiłam poszukać
jeszcze czegoś ciekawego dla siebie. Większość książek była częściami jakichś
trylogii albo jeszcze gorzej – sag. A ja miałam ochotę na coś, co mogę łyknąć
jednorazowo i nie bawić się później w szukanie kolejnych części. Bo niestety
mam tak, że jak już jakiś cykl zacznę, to czuję wewnętrzny przymus, żeby go
skończyć… W końcu dostrzegłam „Smocze zęby”. Jakiś rys Europy z czasów wypraw
krzyżowych, rycerze, smoki – może być fajnie.
Nie było.
poniedziałek, 11 kwietnia 2016
Człowiek z Wysokiego Zamku
Postanowiłam, że skoro lecę już tak zwaną klasyką (G.K.
Chesterton) to wypadałoby sięgnąć też po Philipa K. Dicka. No i akurat chyba
najpopularniejsza (w każdym razie ja najwięcej o niej właśnie słyszałam) jego
książka znalazła się w bibliotece, w której ja również byłam. Przyznam, że
nieco się obawiałam, bo coś mi się kojarzyło, że Dick to takie „twarde sf”. A
ja jednak nie przepadam za tym klimatem. Umiem docenić dobrze napisane, ale nie
sprawia mi takiej przyjemności, jak zwykłe fanatsy. Może dlatego, że w science
fiction zawiera się „science”, które dla mnie bywa najczarniejszą magią,
zwłaszcza kiedy idzie w stronę fizyki. Mimo to uznałam, że wypada znać Dicka,
więc wzięłam tego „Człowieka z Wysokiego Zamku”.
piątek, 8 kwietnia 2016
Latająca gospoda
Kiedyś już wspominałam, że często jedna książka prowadzi
mnie do kolejnej. Tak było w tym wypadku – do „Latającej gospody” zaprowadziły
mnie „Kliksy klawiatury”. Pratchett kilka razy wspominał w tamtej książce o
Chestertonie i uznałam, że wypada znać twórczość kogoś, kto tak mocno wpłynął
na mojego ulubionego autora. W pobliżu nie było niestety książki „Napoleon z
Notting Hill”, która to właśnie była konkretnie wspomniana, jednak uznałam, że
samo zapoznanie się z autorem będzie już jakimś początkiem. Najbliżej mnie była
akurat „Latająca gospoda”, więc uznałam, że warto spróbować.
środa, 6 kwietnia 2016
Kiksy klawiatury
Już od dawna prosiłam różnych ludzi, żeby kupili mi tę
książkę. Ale z jakiegoś powodu nie chcieli… Ciągle słyszałam, że to za tanie na
prezent (chyba nie liczy się koszt prezentu, a to czy obdarowany go chce,
nie?), że ciągle tylko kupują mi książki. Ale nareszcie się doprosiłam i
dostałam „Kiksy klawiatury” pod choinkę. Chwilkę musiały poczekać na swoją
kolej z różnych powodów – miałam książki wypożyczone z biblioteki, na których
przeczytanie został określony czas (trzeba oddać). A taką, którą już mam mogę
przeczytać w dowolnej chwili. Nie byłam też pewna, jak zareaguję na eseje,
przemowy itp. Lubię prozę Pratchetta, ale powieści to coś zupełnie innego niż
tego typu teksty. Mimo to wiadomo – książkę musiałam mieć i przeczytać.
poniedziałek, 4 kwietnia 2016
Folklor Świata Dysku
Zawsze interesował mnie folklor, legendy, mity, podania
ludowe. Uważam, że są bardzo inspirujące, zwłaszcza dla fantastyki (i horroru).
Dlatego od razu praktycznie kupiłam tę książkę - uznałam, że może być mega
ciekawa. W dodatku na okładce są niania Ogg i babcia Weatherwax, co tylko
podsyciło moją ciekawość.
Ta notka będzie raczej krótka – nie będę streszczać książki,
bo nie ma to sensu. To tak jakby streszczać naukowe fragmenty z „Nauki Świata
Dysku”. A fabuły tu nie ma, więc nie ma co streszczać. Napiszę więc tylko kilka
zdań.
piątek, 11 marca 2016
Przesilenie
Kolejna trzecia część cyklu, ale tym razem trylogii. Tak
przynajmniej jest napisane na tylnej okładce książki. Dostał ją mój mąż (wielki
fan „Gry Endera”) na Święta, a ja wzięłam i przeczytałam. Podobnie jak
poprzednie dwie części. Nie musiałam ich sobie powtarzać, bo dość dobrze
pamiętałam fabułę. Po szybkiej akcji w książkach o Gideonie ta trylogia okazała
się całkiem dobrym pomysłem. Książka również obfituje w akcję, jednak autorzy
kładą większy nacisk na psychikę postaci. No i bardziej się trzeba skupić, bo
mamy do czynienia z czterema (no w porywach do pięciu) wątkami, które się
przeplatają.
środa, 9 marca 2016
Zaginiona wyspa

Trzecia, na razie przynajmniej ostatnia, część cyklu o
Gideonie Crew. I to właśnie z nią wiąże się historia, którą zapowiadałam tutaj. Otóż sprawdziłam w domu, czy na pewno ta książka jest w
bibliotece. Na miejscu poszłam prosto do półki z Prestonem i Childem i zaczęłam
szukać. Dwa pierwsze tomy znalazłam od razu, wzięłam pod pachę i poszłam szukać
dalej. Wiedziałam, że książka niedawno dopiero trafiła do biblioteki, więc
byłam przekonana, że skoro nie ma jej na półce to będzie w specjalnym pokoiku,
gdzie trzymają nowości i przynosi je
bibliotekarz (tak było z "Brudnym szmalem"). Dlatego po znalezieniu pozostałych
pozycji, po które przyszłam, podeszłam do biurka i poprosiłam pana o „Zaginioną
wyspę”. Nie byłam pewna tytułu (czy ta wyspa jest zaginiona czy zagubiona czy
coś podobnego), więc poprosiłam pana, żeby wstukał autorów i w ten sposób
znalazł. Twierdził, że nie znalazł. Książka nie była też przypisana do serii o
Gideonie Crew (były tylko dwie pierwsze). Bibliotekarz zasugerował, żebym
poszukała sama w katalogu, a on obsłuży kolejne osoby. No i znalazłam w
katalogu, podałam mu dokładny tytuł i mówię, że książka jest (nie została
wypożyczona), ale nie ma jej na półce. Ech… naczekałam się i naszukałam, a
ostatecznie okazało się, że ktoś ją chyba źle odłożył i stała na półce przy
biurku bibliotekarza zamiast być schowana w nowościach albo pod literką „P”. No
i tyle, jeśli chodzi o historię tego, jak „Zaginiona wyspa” do mnie trafiła.
Czas opowiedzieć, co to w ogóle jest.
Etykiety:
2016,
Douglas Preston,
Gideon Crew,
Książki,
Lincoln Child,
Miecz Gideona,
Recenzja,
Trup Gideona,
Wyzwanie książkowe 2016,
Zaginiona wyspa
poniedziałek, 7 marca 2016
Trup Gideona
Druga część cyklu o Gideonie. W sumie nie wiem, co więcej
mogłabym napisać w tym krótkim wstępie. Książkę skomentuję dopiero po opisaniu
fabuły, żadna szczególna historia się z nią nie wiąże – ot, jest kolejną
częścią cyklu, który zaczęłam czytać tylko ze względu na nazwiska autorów. Może
powiem tylko tyle, że ta część jest podobna do pierwszej pod kątem stylu
pisania, aczkolwiek dzieje się w niej nieco więcej i akcja jest według mnie
bardziej uporządkowana. O, wiem, co jeszcze! Zawiodłam się, że nie ma ani słowa
odnośnie tego, co Gideon zrobił pod koniec pierwszej części (nie będę
spoilerować, o co chodzi, skoro nie ma to wpływu na fabułę). Albo autorzy z
jakiegoś powodu o tym zapomnieli albo uznali, że czytelnik nie zauważy (bo np.
będzie czytał na bieżąco, a nie wszystkie tomy na raz). W każdym razie to nieco
zepsuło mi humor na początku powieści. Ale potem jest już lepiej :)
Etykiety:
2016,
Douglas Preston,
Gideon Crew,
Książki,
Lincoln Child,
Miecz Gideona,
Recenzja,
Trup Gideona,
Wyzwanie książkowe 2016,
Zaginiona wyspa
czwartek, 3 marca 2016
Miecz Gideona

Lubię Prestona i Childa. Lubię ich styl. Lubię sposób budowania klimatu, rozwijania historii i kreowania bohaterów. Patrząc po ilości ich wspólnych książek, oni chyba też lubią pracować w duecie i uznają to za efektywne. Niestety seria z Pendergastem mi się skończyła, a miałam ochotę na jakąś dobrze napisaną akcję. Dlatego postanowiłam wziąć z biblioteki trylogię (przynajmniej na razie, choć zapowiada się na więcej części) o Gideonie Crew. Akurat niedawno została wydana trzecia część, wszystkie były na miejscu, więc wypożyczyłam je hurtowo.
Etykiety:
2016,
akcja,
Douglas Preston,
Gideon Crew,
Książki,
Lincoln Child,
Miecz Gideona,
Recenzja,
Trup Gideona,
Wyzwanie książkowe 2016,
Zaginiona wyspa
czwartek, 18 lutego 2016
Amerykańscy bogowie
Jak już pisałam przy okazji „Rzeczy ulotnych” – do tej pory
czytałam powieści Gaimana przeznaczone raczej dla młodszych czytelników. W
miarę mi się podobały, ale już od czasów gimnazjum słyszałam o tym autorze i
jego „doroślejszych” powieściach. Moje znajome, które czytały też Pratchetta,
zachwycały się Gaimanem. Wiele osób, którym mówiłam, że lubię sir Terry’ego
polecało mi książki jego przyjaciela. Często padał właśnie tytuł „Amerykańscy
bogowie”. I „Nigdziebądź”. Z różnych powodów (m.in. z tego, że nie podobały mi
się jego opowiadania) długo nie sięgałam po żadną z tych książek. Teraz jednak
nie miałam pomysłu, co wypożyczyć (a książki, o których myślałam od jakiegoś
czasu, były akurat albo jeszcze nie dostępne), więc postanowiłam spróbować z
Gaimnaem. „Nigdziebądź” wypadło mi z głowy, więc padło na „Amerykańskich bogów”.
wtorek, 16 lutego 2016
Rzeczy ulotne [cuda i zmyślenia]
To moje kolejne podejście do Neila Gaimana. Ponieważ ten pan
przyjaźnił się z moim ukochanym Pratchettem, postanowiłam dać mu kolejną szansę.
No bo skoro się przyjaźnili, to coś ich musiało łączyć. Prawda? No i napisali
razem świetną książkę („Dobry omen”). Więc może wcześniej po prostu nie
trafiłam najlepiej. To znaczy nie jest tak, że wszystko, co czytałam Gaimana
było dla mnie złe i mi się nie podobało. „Księga cmentarna” była super, „Koralina”
też przypadła mi do gustu, a „Gwiezdny pył” był niezły. No ale to książki dla
dzieci-młodzieży. Nie podobały mi się opowiadania Gaimana, które były
przeznaczone dla starszych czytelników. No ale czytałam je już dość dawno
(ostatni zbiór 3 lata temu prawie), więc uznałam, że może teraz będę gotowa do
jego „dorosłych” dzieł. Z biblioteki zgarnęłam więc „Amerykańskich bogów”, o
których słyszałam same dobre opinie i zbiór opowiadań „Rzeczy ulotne [cuda i
zmyślenia]”, bo uznałam, że opowiadania się będzie szybko czytać.
czwartek, 11 lutego 2016
Nadciągająca burza

Miałam ochotę na Prestona i Childa, więc przeszłam się do
półki z ich książkami, żeby wybrać coś dla siebie. Cykl o Pendergaście już
przeczytałam w całości, ale uznałam, że może inne książki tych autorów też będą
godne uwagi. Moją uwag zwrócił z jakiegoś, nie wiem jakiego, powodu tytuł „Nadciągająca
burza”. Wzięłam więc książkę do ręki i przeczytałam opis z tyłu. Od razu
uznałam, że trafiłam w dziesiątkę! Dlaczego? Bo okazało się, że główną
bohaterką jest Nora Kelly, którą znam z cyklu o agencie specjalnym. Skoro jest
Nora, to jest szansa na fajny klimat i styl podobny jak w książkach o
Pendergaście. Nie wahałam się właściwie wcale i zabrałam książkę do domu. Tam
sprawdziłam, że akcja dzieje się mniej więcej pomiędzy „Relikwiarzem” a „Gabinetem
osobliwości”. Są to początkowe części cyklu, według mnie jedne z lepszych, więc
podsyciło to tylko moją ciekawość.
poniedziałek, 8 lutego 2016
Jedwabnik

piątek, 5 lutego 2016
Dom zbrodni
Tak sobie chodziłam po bibliotece, zbierałam książki
zapisane na mojej liście… Kiedy udało mi się znaleźć pożądane tytuły (z jednym
wiąże się oddzielna historia biblioteczna, ale to opiszę przy nim), stanęłam
przy biurku bibliotekarza, którego akurat nie było. Zaraz obok jest półka z
kryminałami, więc odłożyłam łupy na biurko i poszłam popatrzeć z myślą „a nuż,
coś do mnie przemówi”. Już ochłonęłam po „I nie było już nikogo”, więc z
przyjemnością zaczęłam przeglądać Agathę Christie. Szukałam czegoś cienkiego z
ciekawym tytułem. Akurat miałam w ręku „Dom zbrodni”, kiedy bibliotekarz wrócił
na stanowisko, więc wzięłam książkę i wypożyczyłam z pozostałymi.
środa, 3 lutego 2016
Wielki bazar. Złoto Brayana
„Malowany człowiek” był jedną z pierwszych książek, które
opisałam na tym blogu. Nie był jak dla mnie wybitny, jednak wciągnął na tyle,
żebym zagłębiła się w cykl demoniczny Petera Bretta. No i skończyło się na tym,
że wypożyczyłam, a następnie kupiłam, kolejne tomy. „Tron z czaszek” jeszcze nie
stoi na naszej półce, ale dzięki notkom przypomnę sobie fabułę poprzednich
tomów i pochłonę obie części na raz. Jak już skończą mi się książki, które mam
na półce i w najbliższych planach. A tymczasem sięgnęłam po „Wielki bazar.
Złoto Brayana”, która to książka czekała na mnie od zeszłych Świąt. Uznałam, że
czas na coś lekkiego i krótkiego.
poniedziałek, 1 lutego 2016
Nauka świata Dysku IV. Dzień sądu
Prawdopodobnie ostatnia część tego cyklu, a leżała u mnie…
hm, chyba od chwili wydania, ale jakoś nie mogłam się do niej zebrać. Dlaczego?
Bo pamiętałam z poprzednich części, że fragmenty fabularne są całkiem ciekawe,
a z fragmentów naukowych można się czegoś nowego dowiedzieć, ale… no właśnie to
„ale”: jeśli temat był dla mnie interesujący to spoko, ale jeśli autorzy
wchodzili za mocno w naukę, a zwłaszcza fizykę, to średnio rozumiałam i książka
bardzo mi się dłużyła. No i tu w sumie było to samo.
sobota, 30 stycznia 2016
Przeprosiny i zapowiedź
Moi drodzy, nieliczni, czytelnicy,
dawno nie pisałam, wiem o tym i przepraszam za to. Widzę, że posty czasem są wyświetlane, ale brakuje mi interakcji z Waszej strony, więc chwilowo straciłam nieco motywację. W najbliższym czasie postaram się to naprawić, a pewnie wręcz zasypię Was nowymi postami.
Zostało mi do opisania jeszcze 6 książek z zeszłego roku, a i w tym zdążyłam już 5 skończyć. Dlatego pewnie w najbliższym czasie będę spamować postami (które już czekają na publikację), a potem zacznę wrzucać na bieżąco. Mam przynajmniej taką nadzieję, bo w marcu bardzo dużo zmieni się w moim życiu (na świat przyjdzie nasze pierwsze dziecko) i mimo motywacji (którą może mi dacie?) mogę się nie wyrabiać albo z postami albo w ogóle z czytaniem. Ale i tak spróbuję wziąć udział również w tegorocznym wyzwaniu Sowy, a przynajmniej czytać. Bo czytanie po prostu sprawia mi przyjemność. Mam nadzieję, że moje posty czasem i Was zachęcają do sięgnięcia po jakąś książkę. Albo ratują przed tym ;)
Mam nadzieję, że nawet jeśli dalej nie zdecydujecie się na komentarze, to wciąż będziecie czytać moje posty i pomogą Wam one dokonywać wyborów lektur.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)